środa, 21 maja 2014

Uśpieni, czyli Therion ogląda film przez palce

Przez swoje krótkie życie, widziałem już kilka filmów. Kiedyś, kiedy nie bylem jeszcze bardzo wybredny, bo młody i głupi... A w sumie to dalej jestem, lecz wtedy wszystko było "bardziej", nawet moje bezguście i brak mózgu. Jednakże dzisiaj niekoniecznie o latach mojej szczeniackiej młodości, a o konkretnym filmie, którego tytuł zawarty jest w tytule!

Grafika od MVRamsey



Lubie horrory, lubię się bać i czasem poruszają one rzeczy, które mnie interesują. Mówię tutaj o duchach, opętaniach oraz innych duperelach, których trochę nie chce mi się wymieniać. Bo po co tak na pierwszej randce? Każdy post publikowany przeze mnie, dotyczy moich zainteresowań!
Ekhm, znowu odchodzę od tematu... Tak więc ostatnio wraz ze znajomymi, odwiedziliśmy nasze lokalne kino; wpierw pomysł był, aby wybrać się na Godzillle, lecz ja miałem odgórny zakaz - ktoś inny chce zobaczyć go wraz ze mną - dlatego też wybraliśmy uśpionych. Film po plakacie nie zapowiadał jakoś super, lecz ratował go całkiem ciekawy zwiastun... Chociaż nadal nie wyglądał, jakby miał mi urwać dupę podczas oglądania.
Seans miał odbyć się o 21:30, co dawało jakiego-takiego pazura. Przecież najlepiej oglądać straszne filmy, kiedy za oknem większość świata śpi spowita ciemnością: dodaje to bonus do srania w gacie, chociaż szczerze przyznam, że to było trochę za dużo.

W nocy, gdy cały dom już śpi, Stukostrachy, Stukostrachy stukają do drzwi. Chciałbym stąd uciec, lecz boję się, że Stukostrach zabierze mnie.
Sthepen King

Fabuła jest dość prosta - a o niej zaraz - i momentami przypomina dwa inne horrory: Paranormal Activity (zły duch, odgłosy, przesuwające się przedmioty) oraz  Rec. (sceny z punktu widzenia kamerzysty-amatora) . Czy to źle? Mi szczególnie to nie przeszkadzało, lecz mimo wszystko podobieństwa były wyczuwalne... Chociaż ja nie widzę powodów, aby znienawidzić ten film tylko za to, bo plusem jest jednak sama treść; reżyser potrafi złapać za gardło i trzymać w napięciu dłuższy czas. Dlaczego? Straszenie składa się głównie ze wszechobecnych, dobrze zastosowanych screamerów i to właśnie mnie urzekło. Oglądałem ostatnimi czasy właśnie ten gatunek, poszukując czegoś co mnie wystraszy; nic mnie niestety nie ruszało. Prawdopodobnie źle szukałem, albo jestem jakiś inny i boję się tylko przewidywalnego.

Fabuła
Tandetna, ale do przełknięcia na ciepło.

Niestety tu John się nie popisał: film kręci się wokół pięciu postaci, z czego jedna z nich robi po prostu za tło. W filmie nie zabrakło strasznej, nawiedzonej dziewczynki oraz starych materiałów, na których uwieczniono nagrania z poprzednim pacjentem. Jest nawet dom w lesie o bliżej nieznanej lokalizacji, romans, zdrada i duch! A jeżeli jesteśmy przy duchu, to tutaj można wspomnieć o tym, że momentami możemy czuć się, jakbyśmy oglądali Paranormal Acitvity. Jak mówiłem wyżej, mi to w cale nie przeszkadzało, lecz już wtedy mniej-więcej wiadomo było jak się wszystko skończy - duch zwycięży. Idąc dalej fabułą, chodzi w niej o udowodnienie i uwolnienie Jane (Olivia Cooke) od wytworzonego przez nią bytu. Profesor Joseph (Jared Harris) jest w stanie poświęcić zdrowie dziewczyny, aby dowieść swojej racji; duchy nie istnieją, są tylko wytworem naszych umysłów.  
Trzy czwarte filmu to udowadnianie tezy profesora, a pozostałość, to szybkie zakończenie filmu: po jakimś czasie Brain (Sam Claflin) orientuje się, że coś jest nie tak. Wraz z resztą zaczynają mieć dosyć eksperymentu, ponieważ staje się on coraz groźniejszy, aczkolwiek kamerzysta nie chce tak łatwo odpuścić. Przy jednym z seansów, Jane wypala wszystkim biorącym udział w eksperymencie po znaku na piersi - chłopak szybko czmycha do swojego uniwersytetu i szuka powiązania z sektami... Oczywiście udaje mu się, a znak przypomina ten masonerii (przynajmniej ja tak pamiętam). Kiedy wraca do domu w lesie, szykuje się ostatni seans dla wszystkich w domu; demon, który towarzyszył Jane, atakuje wszystkich i "powoli" ich wybija. W krótkiej chwili ginie Harry (Rory Fleck-Byrne) oraz jego kobieta, która daje potajemnie profesorowi - Krissi (Erin Richards). Następnie rycerz Brian, wdaje się w walkę z Josephem o uwolnienie Jane... Ale się nie udaje i wszystko staje w płomieniach!
Ogólnie to na fabułę można pluć, ale i tak można się bać. Efekty dźwiękowe wyszły dobrze, specjalne średniawo, a całość oceniam na "można zobaczyć, ale nie w kinie".
Filmweb 6/10

1 komentarz:

  1. " jestem jakiś inny i boję się tylko przewidywalnego" < a to jest bardzo dobra uwaga ;)
    Pisz więcej o filmach, takie recenzje serio zachęcają.

    Co do Twojego gustu filmowego- tu się nie zgodzę. Oglądasz porządne produkcje. Może po prostu chce Ci się teraz czegoś jeszcze lepszego ;)

    OdpowiedzUsuń